Rozpoczynamy dzień 3. z porządną mżawką. Młody człowiek poradził nam ścieżkę obok poligonu wojskowego, udostępnioną rowerzystom przed kilkoma miesiącami. Długo, długo, długo przez las; bez człowieka, za to z zapachem i dźwiękami przyrody.
Aż do cywilizacji.
Po wyjeździe z lasu nabyliśmy wiedzy, jak do tej pory biegła nasza trasa.
Przejeżdżamy przez most do Mrzeżyna. Za niedługo "człowiek z budowy" - zmęczony i sfrustrowany swoim życiem pogonił nas sprzed sklepu życzliwym zwrotem: "Do roboty, nieroby!". Jakoś tak nie wzięliśmy sobie jego zachęty do serca :)
Po lewej Morze Bałtyckie ...po prawej jezioro Resko Pomorskie
Ładnie, choć żal, że w deszczu
Przyspieszamy jak podczas Vuelta de Espana, chcąc prześcignąć ulewę. Nie udaje się :(
Cali z deszczu docieramy do Kołobrzegu.
Kołobrzeg, dzięki bardzo dobrym ścieżkom i nieżyczliwym kierowcom mijamy w kilka sekund, po zaliczeniu pierwszego upadku, kontuzji i uszkodzeniu stroju sportowego. Ale cóż. Tylko morze nas nie zawodzi.
Zapoznajemy się z kołobrzeską promenadą.
Pozwalamy naszym rowerom odpocząć i do woli napatrzeć się, nawdychać jodu i w ogóle pomedytować ....
Ruszamy dalej nad brzegiem samiuśkiego morza
Podziwiając infrastrukturę R10
Mijamy Sianożęty i Ustronie Morskie
Po dotarciu do Gąsek dzięki pomocy miejscowych odnajdujemy życzliwych i opiekuńczych gospodarzy, gdzie zostajemy na noc.
I tak mija dzień 3.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz