Nadszedł dzień naszego powrotu. Po wielu trudach logistycznych zapakowaliśmy nasze rowery (w folię budowlaną i taśmę szwajcarską znalezioną w rowie) i dotarliśmy na lotnisko.
Przed nami oczekiwanie na odprawę do Wrocławia, z niepokojem, czy wszystko uda nam się bez problemów. Martwiliśmy się oczywiście o stan rowerów i o nasz stan ;)
W hali odlotów p0dszedł do nas mężczyzna z telefonem informujący o połączeniu z placem św. Piotra. Zdziwieni i zaskoczeni spoglądaliśmy na siebie (przecież nie mamy żadnych znajomych na placu św. Piotra ....?) aż wreszcie zdecydowaliśmy się podjąć wyzwanie i odebraliśmy rozmowę. W słuchawce usłyszeliśmy głos i kilka zdań po hiszpańsku (dlaczego po hiszpańsku?): że nazywa się Manuele, że życzy nam dobrej drogi do domu, że nas widział w niedzielę na placu św. Piotra, że musimy być w kontakcie, że cieszy się, że jego znajomy nas rozpoznał i dał mu znak...
I w tym właśnie momencie zaczęła się nasza znajomość z Rzymianinem, znajomość która trwa do dziś. Dzięki niemu zostaliśmy zaopiekowani na lotnisku, przyjęliśmy gratulacje od obsługi lotniska i bez żadnych problemów dolecieliśmy do Polski. Rowery zaś zostały tak ładnie dopakowane, że we Wrocławiu obsługa nie mogła dostać się do luku bagażowego. I tak pomimo rekordu lotu opóźnienie wyniosło około godziny...
Dziś wiemy, że Manuele jest zapalonym rowerzystą - kolarzem.
Że świetnie mówi po hiszpańsku. Że planuje wyprawę rowerową z Rzymu do Polski. Że jest bardzo otwarty, komunikatywny, serdeczny, przyjacielski.
Że jest prawie jak nasz brat :)
Serdeczne specjalne pozdrowienia dla Manuele!!!! i dla całej Twojej rodziny!!!
Cordiali saluti a voi Manuele!!!! e per la tua famiglia!!!