Lubimy patrzeć na rowery.

Lubimy jeździć rowerami po Polsce i po Europie :)

Translate

sobota, 27 grudnia 2014

Powrót z niespodzianką.

         Nadszedł dzień naszego powrotu. Po wielu trudach logistycznych zapakowaliśmy nasze rowery (w folię budowlaną i taśmę szwajcarską znalezioną w rowie) i dotarliśmy na lotnisko.





                    Przed nami  oczekiwanie na odprawę do Wrocławia, z niepokojem, czy wszystko uda nam się bez problemów. Martwiliśmy się oczywiście o stan rowerów i o nasz stan ;)

                     W hali odlotów p0dszedł do nas mężczyzna z telefonem informujący o połączeniu z placem św. Piotra. Zdziwieni i zaskoczeni spoglądaliśmy na siebie (przecież nie mamy żadnych znajomych na placu św. Piotra ....?) aż wreszcie zdecydowaliśmy się podjąć wyzwanie i odebraliśmy rozmowę. W słuchawce usłyszeliśmy głos i kilka zdań po hiszpańsku (dlaczego po hiszpańsku?): że nazywa się Manuele, że życzy nam dobrej drogi do domu, że nas widział w niedzielę na placu św. Piotra, że musimy być w kontakcie, że cieszy się, że jego znajomy nas rozpoznał i dał mu znak...                 
              I w tym właśnie momencie zaczęła się nasza znajomość z Rzymianinem, znajomość która trwa do dziś. Dzięki niemu zostaliśmy zaopiekowani na lotnisku, przyjęliśmy gratulacje od obsługi lotniska i bez żadnych problemów dolecieliśmy do Polski.  Rowery zaś zostały tak ładnie dopakowane, że we Wrocławiu obsługa nie mogła dostać się do luku bagażowego. I tak pomimo rekordu lotu opóźnienie wyniosło około godziny...

                 Dziś wiemy, że Manuele jest zapalonym rowerzystą - kolarzem. 





                  Że świetnie mówi po hiszpańsku. Że planuje wyprawę rowerową z Rzymu do Polski. Że jest bardzo otwarty, komunikatywny, serdeczny, przyjacielski.

                                                   Że jest prawie jak nasz brat :)




             Serdeczne specjalne pozdrowienia dla Manuele!!!! i dla całej Twojej rodziny!!!

   Cordiali saluti a voi Manuele!!!! e per la tua famiglia!!!


          

sobota, 20 grudnia 2014

Po prostu Rzym.




                   Bardzo nam odradzano zwiedzanie Rzymu na rowerze, więc po dłuższej chwili wahań decydujemy się jak prawdziwi turyści obejść najważniejsze turystyczne atrakcje Wiecznego Miasta. Nie mamy wątpliwości, co musimy zobaczyć. Wszyscy chodzą / biegają tymi samymi trajektoriami.

                            Więc idziemy....


                                                        Plac św. Piotra




                                                    W / na bazylice św. Piotra


                                                    Widok na miasto


                                                Widok na miasto z drugiej strony.


                                                     Z trzeciej strony widok na ogrody


                                        Widok na przystojnego gwardzistę szwajcarskiego


                                                         


                                           Widok na Tybr.  I ścieżki rowerowe nad Tybrem...


                             Przechodzimy przez Most Anioła.  W tle Zamek św. Anioła. Naprawdę dziwnie się czujemy na własnych nogach.


                                          Zapamiętujemy widok z mostu.


                   Wędrujemy dalej w poszukiwaniu stałych punktów rzymskiego zwiedzania. Naprawdę napotykamy osoby z filmu Woody'ego Allena "Zakochani w Rzymie".



                                                                 Panteon.


                                                Widok na prawdziwego Rzymianina ;)


                           Nie mamy wątpliwości, jak dalej iść. Po prostu za tłumem. 


                                        Przysiadamy na chwilę przy fontannie di Trevi.


                                        A po chwili już siedzimy na Schodach Hiszpańskich. 


                         Patrzymy w miasto (na wprost ulica z najbardziej ekskluzywnymi  sklepami). Jak zakupy, to tylko w Rzymie.


                                                            Jedna z ulic przypomina  nam nas.


                                            Jak rower, to tylko na Campo di Fiori ;)


                                                Widok na zaułki w Rzymie :)


                     Bambino Jesu (cudowna figurka Dzieciątka Jezus) w kościele Santa Maria in Aracoeli. Figurka ta pełniła w przeszłości rolę dzisiejszego pogotowia. Jadąc do chorego z mającym moc uzdrawiania dzieciątkiem powóz zawsze miał pierwszeństwo przejazdu, co jest nie lada wyczynem na ulicach Rzymu.


                                Widok na pozostałości starożytnej Galerii Handlowej, czyli Mercati di Traiano.
                    



                                                Wilczyca z Romusem i Romulusem - obowiązkowym punktem programu dla wycieczki rowerzystów .


                                                Capitol - 



                                                  Forum Romanum. 




                                             Widok na Koloseum. Na rowerze z tatą - bezcenne ;)


                                                    Pomnik Ojczyzny. 


                                                                   Jedzenie w Rzymie. 


                                               Campo di Fiori po południu. 


                                                        Motoryzacja w Rzymie. 


                                Ostatnie spojrzenie na panoramę Rzymu. Czas wracać do domu...


sobota, 6 grudnia 2014

U celu !!! Upragniona i nieoczekiwana Romana.


                              Wyjeżdżając do Rzymu przygotowaliśmy sobie Paszporty Pielgrzyma (Credencial), w których przybijano nam pieczątki z miejsc, przez które przejeżdżaliśmy i gdzie nocowaliśmy. Wzorowaliśmy się na Credencialu z Camino de Santiago, w który wyposażony jest każdy pielgrzym na szlaku św. Jakuba, zmierzający do Santiago de Compostela.




                       Po dotarciu do grobu św. Piotra w Bazylice w Rzymie otrzymaliśmy napisany po łacinie dokument (tzw. "Romanę") , potwierdzającą odbycie pielgrzymki do Rzymu, dowiadując się, że przez trzy tygodnie byliśmy "Romeros" (jedną z trzech grup pielgrzymich, obok "Peregrinos" i "Palmeras").



  Grób św. Piotra 



 Postać św. Piotra, którego trzeba dotknąć w prawą stopę.
                                             
                           Jedno z naszych TESTIMONIÓW




Odwiedzamy także grób naszego papieża Jana Pawła II.




                                                       I idziemy w Wieczne Miasto..............

niedziela, 30 listopada 2014

Etap 21. La capitale della cristianita - Vecchia Città Roma !!!


                      Z Lubina do Rzymu!!!
Kończy się nasze rowerowe pielgrzymowanie.

              Przypinamy nasze miasto do bagażnika i wyruszamy do serca Wiecznego Miasta. Mamy nadzieję dojechać do Placu św. Piotra jak najszybciej.



                                Przez chwilę podziwiamy roślinność w parku.


                   I zaczynamy przyspieszać poruszając się Via Trionfale wiodącą do centrum miasta - do Watykanu.


                             Trzymamy się  drogowskazów i pędzimy.


                     Za zakrętem łapiemy ostatnią gumę. Napięcie rośnie, bo zbliża się godzina 12.00. Ale podczas chwili wymuszonego przestoju mamy możliwość porozmawiania z pielgrzymami zdążającymi pieszo do  grobu św. Piotra.


                  Coraz więcej osób idzie w jednym kierunku. Co kilkanaście sekund pytamy, czy dobrze jedziemy? Taka niepewność towarzyszyła nam od początku ;)


                       Po prawej mijamy gwardzistę, znanego z telewizji. Pędzimy...


                      I wpadamy na Plac św. Piotra równo o godzinie 12.00. Na Placu spotykamy wiele grup z biało - czerwonymi chorągiewkami.


                             Wzbudzamy zainteresowanie i zaczynamy udzielać pierwszych wywiadów i dawać pierwsze autografy ;)


                                                      Pierwsze sesje zdjęciowe. 


                                   Chwila odpoczynku i zadumy po osiągnięciu celu. 


                    Spotykamy wiele osób, które wykazują zainteresowanie podróżą. Pątniczka rozpoznaje nasze Jakubowe muszelki i już mamy o czym rozmawiać.
                    Spotykamy rodzinę z Polski, która zaprasza nas na obiad i odpoczynek.
                    Spotykamy prawdziwego współczesnego zakonnika - Krzyżaka.
                    Spotykamy prawdziwego Rzymianina - Manuele (o którym będzie osobny post :)



                        Po rozejściu się ludzi zostajemy prawie sami na Placu i cieszymy się !!! Zaczynamy zdawać relacje telefoniczne do kogo tylko się da (zwłaszcza do osób, z którymi spotkaliśmy się na Drodze).


                           Niebo zaczyna płakać, kiedy my decydujemy się opuścić Plac.




                             Tak strasznie zaczyna lać, że do naszego miejsca noclegowego docieramy (klucząc po wąskich, mokrych, rzymskich uliczkach) przemoczeni do suchej nitki.

                                    Ale szczęśliwie docieramy i zaczynamy świętować.








                                     Robimy krótki bilans: 1700 km w 24 dni.

                                     99 % przyjemnych sytuacji.
                                     99 % życzliwych ludzi. 
                                     98 % pięknych krajobrazów.
                                     50% niebezpiecznych dróg